Robiła wszystko za wszystkich. Załatwiała, organizowała, przypominała, dzwoniła, ratowała z opresji. Wiecznie w ruchu, z telefonem przy uchu, z torbą pełną „na wszelki wypadek”. Ktoś coś potrzebował? Już była. Wszędzie. Dla wszystkich. Tylko nie dla siebie.
Słowa mają ogromną moc. „Kocham cię”, „jesteś moim przyjacielem” — brzmią jak obietnica, jak ciepło, które otula. Ale co się dzieje, gdy te słowa stają się tylko pustymi dźwiękami, wypowiadanymi wtedy, kiedy ktoś czegoś od ciebie potrzebuje?
